Nauka programowania od przedszkola do matury

Data ostatniej modyfikacji:
2016-02-5
Autor: 
Małgorzata Mikołajczyk
pracownik IM UWr

Przed samymi świętami 22 XII 2015 na konferencji prasowej trzej ministrowie: cyfryzacji - Anna Strężyńska, edukacji narodowej - Anna Zalewska oraz nauki i szkolnictwa wyższego - Jarosław Gowin zapowiedzieli rozszerzenie podstawy programowej i wprowadzenie obowiązkowej nauki programowania na wszystkich etapach edukacyjnych. O szczegółach mówił prof. Maciej Sysło z Wydziału Matematyki i Informatyki UWr, przewodniczący Rady ds. Informatyzacji Edukacji. Wersja pilotażowa programu ruszy już w 2016, a w wersji powszechnej zmiany zostaną wprowadzone w 2017 roku.

zdjęcia za PAP

Żyjemy w czasach, w których programować mogą i muszą nie tylko wykwalifikowani informatycy. Prognozy wskazują, że w najbliższych latach na świecie będzie rósł niedobór pracowników z przygotowaniem informatycznym. Umiejętność programowania jest w XXI wieku jedną z najbardziej poszukiwanych kompetencji na rynku pracy. Celem wprowadzanych zmian jest jej upowszechnienie w społeczeństwie - mówiła minister edukacji. Natomiast minister cyfryzacji podkreśliła, że pod względem nauczania umiejętności cyfrowych dołączymy dzięki temu do czołówki europejskiej państw, w których elementy informatyki są już powszechnie nauczane w szkołach, a polskie dzieci nie będą musiały mozolnie zdobywać tych kompetencji w systemie pozaszkolnym.

Prof. Maciej Sysło podkreślił, że nauka programowania kształci takie umiejętności jak logiczne myślenie, precyzyjne formułowanie idei, przejrzyste prezentowanie poglądów, dobrą organizacja pracy umysłowej, kreatywne podejście do rozwiązywania problemów oraz kompetencje potrzebne do współpracy z innymi, niezbędne dziś niemal w każdym zawodzie. Rynek pracy wysoko podniósł rangę̨ zawodów informatycznych, na co szybko zareagowały rządy największych państw. Polski system edukacji nie powinien przeoczyć tego  światowego trendu, zwłaszcza, że nauczanie informatyki ma w naszym kraju wieloletnią, bardzo dobrą tradycję. Dzieci nie mają czasu czekać na zmiany i nie wybaczą nam, jeśli będziemy opóźniali wprowadzenie do szkół nowoczesnych technologii.

Z pomysłu dumny jest wicepremier Jarosław Gowin. Jego zdaniem proponowane zmiany wprowadzą Polskę do ścisłej czołówki naukowej, bo wprowadzenie powszechnych zajęć z programowania do szkół jest drugim takim programem na świecie. Odwoła się też do najlepszych tradycji polskiej nauki w tym przede wszystkim osiągnięć lwowskiej szkoły matematycznej. Wszyscy informatycy, matematycy i fizycy na świecie znają wszak takie nazwiska jak Banach, Mazur, Ulam czy Steinhaus. Minister wyraził nadzieję, że dzięki programowi powszechnej nauki programowania, wśród młodych Polaków znajdą się znakomici kontynuatorzy dorobku polskiej myśli matematycznej II Rzeczypospolitej.

Oczywiście za takimi deklaracjami muszą iść konkrety. Zmiany mają zostać wprowadzone jednocześnie na wszystkich poziomach edukacyjnych. W związku z tym Ministerstwo Edukacji Narodowej we współpracy z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego podejmie skoordynowane działania na rzecz intensywnego kształcenia kadry nauczycielskiej, która wdroży nauczanie programowania w szkołach. Z kolei Ministerstwo Cyfryzacji pomoże zinwentaryzować zasoby szkolne, zapewni dostęp do sprzętu i wprowadzi szybki, szerokopasmowy internet dla szkół. Na ten cel mają zostać uruchomione pieniądze z programu Polska Cyfrowa.

Włączenie nauczania informatyki (w tym nauki programowania) do kanonu kształcenia wszystkich uczniów jest niezwykle cenną inicjatywą, można jednak mieć poważne obawy, czy została ona należycie przemyślana, zważywszy tempo wprowadzenia proponowanych zmian. W szkołach już teraz istnieje poważny deficyt dobrze przygotowanych nauczycieli informatyki, a to oni mają być odpowiedzialni za wdrażanie zmian. Absolwenci studiów informatycznych są błyskawicznie wchłaniani przez rynek pracy i jedynie znikoma ich część trafia do szkół. Nauczyciele informatyki rekrutują się w większości z grupy nauczycieli innych przedmiotów (głównie dawnych zajęć praktyczno-technicznych), którzy odbyli zaledwie krótkie kursy przygotowujące ich do nauczania zajęć komputerowych. Nie ma tu mowy o gruntownej wiedzy, znajomości algorytmiki, a tym bardziej podstaw programowania. W efekcie w niewielu szkołach młodzież jest w tej dyscyplinie dobrze przygotowana i bardzo rzadko wybiera maturę z informatyki. Także na kierunkach nauczycielskich od czasu zniesienia obowiązkowego kształcenia dwuzawodowego studenci niezmiernie rzadko wybierają (niełatwe przecież) nauki informatyczne, gdyż czują się bardzo słabo przygotowani do studiów w tym zakresie. Nie czynią tego nawet wydawałoby się że predystynowani do myślenia algorytmicznego studenci nauczycielskiej matematyki. Kto zatem ma uczyć programowania w szkołach?

Im niższy poziom edukacyjny, tym sytuacja jest gorsza. Totalna porażka grozi projektowi zwłaszcza na poziomie klas I-III szkoły podstawowej. Jak powszechnie wiadomo (choćby z ostatnich doniesień Instytutu Badań Edukacyjnych) nauczyciele na tym poziomie rozłożyli już kompletnie nauczanie matematyki (co nie dziwi w sytuacji, gdy dominują w tym zawodzie osoby, których kontakt z matematyką urwał się na poziomie testu kompetencji matematyczno-przyrodniczych po gimnazjum, większość z nich nie zdawała bowiem nawet podstawowej matury z matematyki, jako że ta nie była wówczas obowiązkowa). Ostatnio nauczyciele edukacji wczesnoszkolnej zostali obarczeni obowiązkiem nauczania języków obcych, co także budzi grozę zważywszy na łatwość, z jaką młodsze dzieci przyswajają melodykę języka. Strach pomyśleć, dokąd doprowadzi nas nauczanie programowania w wydaniu pań i panów przedszkolanek przyuczonych na zorganizowanych naprędce kursach (wszak do zapowiadanego powszechnego wdrożenia projektu został zaledwie rok), na bazie znikomego lub zgoła żadnego wcześniejszego doświadczenia w zakresie algorytmiki. I chociaż rozmaite placówki doskonalące nauczycieli już zapewne zacierają ręce na myśl o płynących szerokim strumieniem funduszach na doskonalenie nauczycieli, to obawy o los nauki programowania i fiasko szczytnych założeń tej edukacyjnej reformy wydają się ze wszech miar uzasadnione. Do tego dochodzi zapowiedziane już wydłużenie etapu edukacji wczesnoszkolnej z obecnych trzech, do czterech lat, w czasie których dzieci będą uczone przez osoby, których przygotowanie do kształcenia w zakresie języków obcych i nauk ścisłych jest w wysokim stopniu wątpliwe. Już w tej chwili polska edukacja wczesnoszkolna balansuje nad przepaścią, a zapowiadane zmiany krojone na miarę XXI wieku wydają się zapowiadać zdecydowany krok do przodu, czyli bardzo efektowną katastrofę.

 

Powrót na górę strony