Motywator na całe życie

Data ostatniej modyfikacji:
2013-07-22
Autor: 
opracowanie redakcyjne

Wspomnienia ze szkolnych lat towarzyszą nam przez całe dorosłe życie. Czasem niemiłe, choć te z czasem blakną, a pozostają w pamięci wesołe lub pełne nostalgii opowieści o przyjaciołach i nauczycielach. Poniżej podajemy prosty pomysł na to, jak łatwo i w niebanalny sposób można sprawić, aby nasi uczniowie na długo zachowali w sercu sentyment do szkolnych wspomnień.

 

Opracowanie redakcyjne na podstawie tekstu nadesłanego przez nauczycielkę Jolantę Doroszczak z Gimnazjum nr 1 w Bogatyni.

 

W piątek podczas ostatniej lekcji nauczycielka poprosiła swoich uczniów, by wypisali na kartce imiona i nazwiska wszystkich koleżanek i kolegów z klasy, zostawiając przy każdym trochę wolnego miejsca. Potem poleciła im, by zastanowili się nad najmilszą rzeczą, którą mogliby powiedzieć o każdym ze swoich kolegów i napisali to obok jego nazwiska. Zajęło to całą lekcję, a gdy wszyscy skończyli, oddali swoje kartki nauczycielce. Poświęciła ona cały swój wolny weekend, przepisując na osobnych kartkach poszczególne nazwiska, a obok każdego - listę miłych rzeczy przypisanych danej osobie przez kolegów z klasy.

W poniedziałek wręczyła każdemu z uczniów dotyczącą go listę. Po krótkiej chwili na wszystkich twarzach zauważyła uśmiechy. Słychać było zdziwione szepty i komentarze: "Rzeczywiście?", "Nawet nie wiedziałem, że dla kogoś tyle znaczę!" lub "Nie wiedziałem, że inni mnie tak lubią".

Po kilku dniach sprawa przycichła i nikt nie wspominał już o tych listach. Nauczycielka nie wiedziała, czy uczniowie dyskutowali o nich miedzy sobą, czy pokazali je rodzicom, ale to nie było istotne. Ćwiczenie spełniło swój cel. Uczniowie byli zadowoleni z siebie i przyjaźnie nastawieni do innych.

Kilka lat później jeden z uczniów tej klasy zginął tragicznie w wypadku samochodowym. Nauczycielka poszła na jego pogrzeb. Kościół był pełen przyjaciół ze szkoły. Ze smutkiem podchodzili jeden po drugim do trumny, żegnali się z kolegą i oddawali mu ostatni hołd. Nauczycielka podeszła jako ostatnia, chwilę pomodliła się przy trumnie, a kiedy już odchodziła, jakiś kobiecy głos zapytał: "Czy pani była nauczycielką matematyki Marka?". Skinęła głową i usłyszała: "Marek bardzo często o pani mówił".

Po pogrzebie większość szkolnych kolegów Marka zebrała się razem. Podeszli do nich jego rodzice, aby podziękować im za udział w uroczystości. Wyraźnie czekali też na to, żeby porozmawiać z nauczycielką: "Chcemy pani coś pokazać" - powiedział strapiony ojciec i wyciągnął z kieszeni portfel. "Znaleziono to przy Marku, kiedy zginął. Sądziliśmy, że pani to rozpozna". Wyjął z portfela zniszczoną, posklejaną kartkę, która najwyraźniej była wielokrotnie składana i rozkładana. Nauczycielka, nie patrząc, wiedziała, że były na niej wszystkie miłe rzeczy, jakie koledzy z klasy napisali kiedyś o Marku. "Chcieliśmy pani bardzo podziękować za to, że pani to dla naszego syna zrobiła" - powiedziała matka Marka - "Jak pani widzi, syn bardzo to sobie cenił". Wszyscy dawni uczniowie zebrali się wokół nauczycielki. Karol uśmiechnął się i powiedział: "Ja też mam jeszcze moją listę. Jest w w górnej szufladzie mojego biurka". Halina - obecna żona Henryka powiedziała: "Mąż poprosił mnie, żebym nasze listy wkleiła do ślubnego albumu". "Ja też ciągle mam swoją." - powiedziała Monika - "Jest wklejona w moim pamiętniku". Potem Irka sięgnęła do swojego kalendarza i pokazała wszystkim swoją porwaną i postrzępioną listę: "Zawsze noszę ją przy sobie" - powiedziała i dodała: "Sądzę, że wszyscy zachowaliśmy nasze kartki". Nauczycielka była tak wzruszona, że musiała usiąść i nie mogła powstrzymać łez. I sama nie wiedziała, czy płakała nad Markiem, czy nad wszystkimi jego kolegami, którzy tak go cenili, a nigdy go już nie zobaczą.

 

Powrót na górę strony