Nowoczesne(!) liczydło

Data ostatniej modyfikacji:
2012-05-10
Autor recenzji: 
Ryszard Nowakowski
emerytowany pracownik Politechniki Wrocławskiej

Gdy nowoczesne wynalazki wspomagające nauczanie już się opatrzą, albo gdy okaże się, że wcale nie są tak skuteczne, jak początkowo zachwalano, sięga się do sprawdzonej tradycji. Niestety, stare pomysły nie tylko się odkurza, ale i (a jakże) unowocześnia! Mam właśnie w ręku nowe, unowocześnione tradycyjne liczydło.

Najpierw rzuca się w oczy techniczna zaradność (m.in. podpórka, by liczydło samo stało) i radosna kolorowość. Ale już te pierwsze przymioty są koślawe: podpórka nie gwarantuje stabilności (dawne liczydła były wygodnie i stabilnie pochyłe kształtem ramy, a nie chwiejnymi podpórkami), a kolorowość może i bawi, ale w liczydle nie o zabawienie chodzi, ale o wygodne rozróżnianie piątek koralików-liczmanów. Pierwsza wada to niechlujstwo projektanta-technika, druga - nieuctwo opiniującego pomoc dydaktyka, który zgodził się na tą bajeczną kolorowość.

Ale to tylko niewiele znaczący powierzchowny ogląd. Gdy natomiast, pomijając wspomniane niewygody, usiłujemy pokazać dziecku, do czego owo liczydło służy - pełna konsternacja. Przy przekraczaniu dziesiątki zostawiam w rzędzie jednostek resztę ponad 10 i wysuwam jeden koralik w wyższym rzędzie mówiąc, że to jest owa dziesiątka. A tu widzę obok na ramie napis 20. Ki diabeł?! Przyglądam się owemu liczydłu i na jego ramach spostrzegam wreszcie pełne "nowoczesne" nieuctwo techników, którzy liczydło zaprojektowali, rzemieślników, którzy je wykonali, ale przede wszystkim uczonych dydaktyków, którzy ten projekt przyjęli. No i ministerstwa, które go zatwierdziło do użytku szkolnego. Otóż na pionowych brzegach ramy po obydwu stronach, idąc od dołu, umieszczono na wysokości kolejnych prętów liczby: 10, 20, 30, ..., 100 numerujące rzędy, zaś na poziomych brzegach ramy - liczby 1, 2, 3, ..., 10, numerujące koraliki.

Czyżby nikt z biorących udział w wyprodukowaniu owego cudu dydaktyki nie miał pojęcia nie tylko o liczydle, ale nawet o systemie dziesiętnym? Takie liczydło będzie tylko mącić w głowach jego użytkownikom: nauczycielom, rodzicom i dzieciom. Oto efekt dziwnego pomieszania barbarzyństwa z nowoczesnością. Czyżby charakterystyczny dla naszej dzisiejszej nowoczesności?

Na zdjęciu obok prezentujemy tradycyjne i funkcjonalne liczydło księgowych.

Zagadka. Dlaczego trzecia szprycha od dołu jest 'wybrakowana' i zawiera tylko cztery koraliki? Autora poprawnej odpowiedzi nagrodzimy! 

 

A jednak się przydaje...

Liczydło takowe przydaje się jednak. Można rozłożyć je na czynniki pierwsze, czyli powyciągać koraliki (a potrafi to nawet dwulatek) i za niewielką cenę (po dodaniu sznurówki) mamy pomoc dydaktyczną służącą do nawlekania, a przy okazji tworzenia rytmów itp. U nas się sprawdziło! Polecamy!

Odpowiedź do zagadki

Jedna ze szprych liczydła ma tylko cztery korale, ponieważ liczydło takie było dawniej używane w Rosji do obliczeń na pieniądzach. W Rosji płacono wtedy rublami i kopiejkami, jednak były także monety o nominale 1/4 rubla. Na liczydle były one właśnie reprezentowane przez rząd z 4 koralami. Cztery ćwierćrublówki powodowały przeniesienie do wyższego rzędu.

Poprawna odpowiedź

Odpowiedź Adama jest poprawna. Zdjęcie przedstawia co prawda polskie tzw. liczydło księgowej, ale jego pierwowzorem były rosyjskie 'szczoty' dostosowane do systemu monetarnego stosowanego w Rosji i zaborze rosyjskim. Po wojnie ten model dość bezmyślnie produkowano nadal ze szprychami na kolejne rzędy dziesiętne złotych, ze szprychami na grosze oraz niepełną szprychą na ćwierćrublówki. Nagrodę wyślemy pocztą.

Uzupełnienie

Pozwolę sobie uzupełnić odpowiedź Adama. Rząd z 4 koralikami jest po to, żeby zaznaczyć na liczydle części ułamkowe. Rząd z 4 koralami oznacza 1/4. Rzędy poniżej oznaczają odpowiednio części dziesiętne oraz setne. Jak już zostało powiedziane, liczydło to pochodzi z Rosji, najprawdopodobniej z Wielkiego Nowogrodu i Pskowa, dlatego było dostosowane do systemu rubli i używane głównie przez kupców. Na przełomie XIV i XV wieku nastąpił spadek wartości srebra m.in. w fenigach lubeckich o połowę. Kupcy z Wielkiego Nowogrodu i Pskowa mieli monety zwane połuszkami (warte 1/400 rubla), które miały równowartość połowy feniga lubeckiego. Uwzględniając spadek wartości srebra o połowę, były one warte tyle, co kiedyś 1/4 feniga lubeckiego. Wprowadzenie 4 koralików miało ułatwić przeliczenia finansowe.

Powrót na górę strony